Rozstanie bez wątpienia jest mega smutne, dołujące i pozbawiające wszystkich posiadanych sił. Czujemy się niepotrzebni, niekochani, a cały świat widzi, że jesteśmy najbardziej nieszczęśliwi ze wszystkich. Jak się wtedy zachowujemy? Nie wiem jak to wygląda u mężczyzn, ale wypowiem się jako kobieta, która już raz poważne rozstanie przeżyła i która przeżywała rozstania koleżanek.
- Zostańmy przyjaciółmi. Ja będę miała nowego chłopaka, Ty nową dziewczynę, będziemy się umawiać na wspólne spotkania i będzie fajnie. Może od czasu do czasu skoczymy we dwójkę na piwo i zupełnie nie damy po sobie poznać, że byliśmy razem mnóstwo czasu i że dużo nas łączyło.
- Moje życie nie ma sensu, już nigdy nie będę szczęśliwa, nigdy z nikim się nie spotkam. Ułożę się w łóżku, rozpłaczę się i już nigdy z niego nie wyjdę. No, może po żyletki.
- IMPREZA!!! Dużo %%%%%, parę kresek, mnóstwo muzyki. Są tu jakieś dupeczki? Faceci są? Nie ma? Tylko dziewczyny? To nic, dawać mi tu dziewczyny, ja się chcę bawić!!!
- Już nigdy nikogo nie potraktuję poważnie. Skoro sama nie jestem traktowana poważnie, to teraz będę się wszystkimi bawić. Dokładnie tak, będę sercołamaczką, będę rozkochiwać, sypiać z kim popadnie, a następnie zostawiać.
- Misiuuuu, przecież było nam razem tak dobrze. Może byśmy się spotkali? Umawiasz się z kimś? To może spotkamy się we trójkę? Ale jak to nie ma opcji? Naprawdę nie pamiętasz jacy byliśmy ze sobą szczęśliwi?
- Spieprzaj z mojego życia, nie chcę Cię więcej widzieć, słyszeć, chcę zapomnieć o Twoim istnieniu. Jesteś najgorszą pomyłką w moim życiu i nie chcę z Tobą mieć nic wspólnego. Do momentu aż sama się do Ciebie odezwę, bo będę czegoś potrzebowała.
Po tych wszystkich reakcjach / etapach / zachowaniach przychodzi racjonalne myślenie i oczywiście okazuje się, że wcale nie jest fatalnie i że życie jednak jest piękne. Przechodziłyście przez coś takiego? Dajcie znać w komentarzach.