Czemu nie lubię rodzinnych imprez

Imieniny u cioci, urodziny babci, spotkanie przy herbatce - nienawidzimy tego. Nie dlatego, żebyśmy nie kochali swojej rodziny, wręcz przeciwnie. Te spotkania są po prostu okropne, budzą w nas strach, chęć ucieczki i myśli samobójcze.

No dobra, nie wiem czy też tak macie. Ja tak mam i zamierzam Wam o tym opowiedzieć.



Babcia mnie nie widziała sto lat, więc jest bardzo ciekawa, kiedy się ustatkuję. Co się dzieje z moim chłopakiem? Kiedy ślub? A co z dziećmi? Bo teraz te emerytury takie, no a poza tym chce poznać swojego prawnuka.
Wujek mnie nie widział drugie tyle czasu i nie może wyjść z podziwu, jak bardzo wyrosłam. To nieprawdopodobne, że już nie bawię się lalkami, że nie noszę kolorowych spinek na głowie i że zaczęłam nosić stanik. Wujku, ostatnio byłeś u nas na herbacie tydzień temu, wyluzuj.
Jak już się skończy fala pytań dotyczących mojego życia, mojego związku, moich studiów i pracy, zaczyna się temat chorób. Wszyscy są chorzy, jednak wchodzi licytacja, kto czuje się gorzej. Zazwyczaj wygrywa któraś z babć, jednak rywalizacja jest naprawdę ostra i lepiej się wtedy nie wcinać. Polska służba zdrowia jest do kitu, lekarstwa drogie, chusteczki szybko się kończą, apteka jest daleko, a do lekarza są kolejki, że hoho. Każdy ma najgorzej. 
Potem zaczyna się temat polityki, wszystko jest nie tak, okradają nas, wszystkie partie są złe, polityka jest zła, nie lubimy sejmu, nie lubimy rządu. A ostatnio w telewizji to premier / prezydent / kolega z podstawówki jednego z posłów powiedział, że... No ogólnie, narzekanko i marudzenie. Po to są rodzinne imprezy.
Gdy już panowie popiją, robi się weselej. Wtedy od razu robi się głośniej, świat jest piękniejszy, każdy jest najmądrzejszy, ma najśmieszniejsze dowcipy i staje się duszą towarzystwa. To w gruncie rzeczy też jest smutne, bo wtedy się po prostu milczy i patrzy na ten cyrk. Również nie warto się wcinać.
Na koniec wszyscy są pijaniutcy, najedzeni i zbierają się do domków. Przy okazji jeszcze raz wspominają, jak super było się widzieć i jak cudownie byłoby się znów niedługo spotkać. Może do tego czasu będę już w ciąży, z niewiarygodnie rozkręconą karierą, mężem i zrobionym doktoratem medycyny? Wprost nie mogę się doczekać.
A jak to wygląda u Was? Piszcie!