50 twarzy rozczarowania

Niedawno był wielki boom na bestseller pt. "50 twarzy Greya". Zachęcona wieloma pochlebnymi opiniami w internecie oraz korzystając ze sporej ilości wolnego czasu, postanowiłam sprawdzić, czy jest się czym tu zachwycać oraz wokół czego to wielkie halo.

Na wstępie zaznaczę, że przeczytałam wszystkie części tej mocno rozreklamowanej trylogii. Zaczęłam od "50 twarzy Greya". Klasyka, niepozorona, skromna dziewczyna poznaje pewnego siebie, przystojnego miliardera oraz wdaje się z nim w romans. I to nie byle jaki! Grey bowiem jest wielkim miłośnikiem S&M. Pomyślałam sobie "o, super - coś lekkiego do czytania, co być może zapewni mi mnóstwo rozrywki, którą czerpię z czytania". Nic bardziej mylnego. Ta książka to jedna wielka grafomiana. Ciągłe powtórzenia, drażniąca "wewnętrzna bogini" (kto to w ogóle jest?), modlitwy do świętego Barnaby, przygryzanie wargi i milion innych rzeczy powodowały, że rosło we mnie spore rozdrażnienie. Część kończy się wielkim smutkiem, główna bohaterka, Ana, odchodzi od Greya. Ona jest smutna, on jest smutny, ale rozejść się trzeba.

Druga część nie pozostawiła po sobie żadnych szczególnych wrażeń. Pani James wprowadziła wątek kryminalny, który okazał się śmieszny. Nadal występują powtórzenia, nadal nie dostrzegam tu nic szokującego (poza tragicznym stylem pisania) oraz nadal czekam aż wydarzy się coś, co mnie pozytywnie zaskoczy.  Tak się nie stało, książka się skończyła, a ja lekko zniechęcona, ale wciąż ciekawa, jak skończy się trylogia, sięgnęłam po trzecią część.

Tu zaskoczenie! "Nowe oblicze Greya" podobało mi się chyba najbardziej. Co prawda miałam wrażenie, że autorka delikatnie odbiegła od wcześniej założonej tematyki, dodając wątki kryminalne (mające chyba zapierać dech w piersiach), powtórzenia nadal drażniły, to odniosłam wrażenie, że w tej ostatecznej postaci ta książka jest najbardziej zjadliwa. Co prawda na pewno do niej nie wrócę i nikomu nie polecę, jednak ta ostatnia część na tle reszty trylogii wygląda jak perełka. Dodatkowo na koniec poznajemy dzieciństwo Greya, co ma być chyba wyjątkowym prezentem niespodzianką dla wszystkich czytelniczek.

Nie przedłużając niepotrzebnie - Greyowa trylogia to najgorsze książki, jakie zdarzyło mi się kiedykolwiek przeczytać. Możecie spytać, czemu zabrałam się za 2 i 3 część, skoro od początku wiedziałam, że to klapa. Odpowiedź brzmi: bo chciałam mieć swoje zdanie i móc je dalej przekazywać. Nie polecam Wam. Jeśli macie czas oraz jeśli lubicie czytać książki, to zdecydowanie odradzam marnowanie godzin na tę trylogię. 

A czy Wy czytaliście tę serię? Jakie jest Wasze zdanie na jej temat?